sobota, 25 czerwca 2011

Monachium

Niedawno miałam okazję odwiedzić Monachium po raz drugi i na szczęście tym razem odebrałam to miasto bardziej pozytywnie. Dobra rada dla planujących wizytę w weekend- NIE RÓBCIE TEGO. Znalezienie wolnego stolika w kawiarni w centrum miasta, a centrum jest naprawdę olbrzymie, graniczy z cudem. Setki ludzi na ulicach, tłok w sklepach, parkach, restauracjach i innych miejscach dostępnych dla mas.
No ale wolałabym was raczej zachęcić do podróży do stolicy Bawarii. Niemcy słyną z dokładności, solidności i jak coś robią to do końca i z wysoką klasą. Taką klasą i wysokim poziomem jest Muzeum BMW. Adres i sposób dojechania każdy może poszukać na stronach, ja przejdę od razu do osobistych odczuć.




Początkowo w wielkim budynku wita nas darmowa wystawa samochodów, motocykli, nowinek motoryzacyjnych i gier (trudno o miejsce za kierownicą bo zarówno dzieci jak i dorośli nie chcą szybko kończyć zabawy), sklep z pamiątkami i...wspaniałe toalety z prostym eleganckim wnętrzem. Po oglądnięciu samej wystawy czułam się muzealnie spełniona ale chciałam jeszcze więcej. Za 6€ (12€ bez zniżki studenckiej-legitymacja uczelni niemieckiej) weszłam w świat jednej z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych marek motoryzacyjnych świata. Muzeum ma kilka pięter, w tle leci spokojna muzyka nadająca temu miejsca jeszcze lepszy klimat (wszędzie jakby "wieje" klasą i elegancją, ale bez żadnego przepychu), można robić zdjęcia ale niestety nie wolno niczego dotykać. Na początku witają nas srebrne kulki, zmieniają swoje położenie, a na końcu układają się w kształt  VW "garbusa". Niby prosta rzecz ale lewitująca chmara kulek nie są widokiem codziennym. Kolejno przechodzimy do motocykli, ojj piękne piękne, starych modeli BMW, reklam i artykułów prasowych od początku istnienia marki, zdjęć zwykłych ludzi fotografujących się przy swoich samochodach, modeli F1 i do coraz nowszych modeli.

 * wielkie, poruszające się w górę i w dół, tłoki

*model wykonany z gliny


Powyższe zdjęcia to jedynie malutki fragment tego co można tam zobaczyć. Z początku wydawało mi się, że "cóż ciekawego mogę tam zobaczyć", ale po przekroczeniu bramek biletowych przekonałam się o słuszności wydanych pieniędzy. Jest to po prostu kawał historii pokazany w interesujący sposób i wart czasu poświęconego na jego oglądnięcie.

Końcowy punkt wycieczki to próba znalezienia kawałka wolnej ławki ale skończyło się na przerwie przy fontannie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz